Wielki Zielony Mur to projekt powstrzymania pustynnienia Sahelu i migracji jego mieszkańców. Czy te obietnice, mimo piętrzących się przeszkód, uda się spełnić?
(Magazyn Opinii Pismo, wrzesień 2022)
Ciemne wnętrze murowanego domu daje chłód. Jest listopadowy poranek, a na zewnątrz już niemiłosierny upał. Wczoraj w ciągu dnia temperatura sięgnęła 38 stopni Celsjusza. Dom jest zupełnie pusty, można by pomyśleć, że opuszczony.. Choć zupełna cisza mogłaby na to wskazywać, moskitiera, dziurawy dywan, czajnik do parzenia herbaty świadczą o tym, że te zielonkawe, odrapane mury nadal – mimo wszystko – są zamieszkane. Pod sufitem dynda nawet żarówka rzucająca blade, sine światło. Wynurzając się ze śpiwora, spoglądam w kierunku otwartych na oścież drzwi. Tuż przed nimi stoi milczący, potężny przybysz. Ogromnym cielskiem przysłania światło, sięga niemal do nadproża. Swymi rozłożystymi ramionami już dziś okala cały dom. Jeszcze miesiąc, może dwa i jego śmiertelny, duszący uścisk zamknie się. Przybysz z północy, nieproszony, powoli wejdzie do domu, rozgości się w zielonkawych murach, zajmie sypialnię, potem kuchnię. Powoli przejdzie przez cały budynek, wyjdzie spokojnie tylnymi drzwiami i, bezlitosny w swej naturze, skieruje się ku następnemu domowi, zostawiając za sobą ruiny.
– Wydma jest jak powolna fala tsunami. Trudno z nią walczyć - mówi Mohamed Amar, pracownik mauretańskiej Agence National de la Grande Muraille Verte (Narodowej Agencji ds. Zielonego Muru). Agencja, stanowiąca część ministerstwa środowiska, zajmuje się implementacją panafrykańskiego projektu Wielkiego Zielonego Muru. Amar przedstawia się jako inżynier środowiska, chwali się dyplomem wydziału Science de la Terre na Université des Sciences et de la Technologie Houari Boumédiène w Algierze.
Patrzę na grzbiet leżącej przed domem ogromnej hałdy piasku. Jej pręgowana powierzchnia przypomina szlachetny sztruks. Lekki wiatr nieustanie przewiewa drobinki piasku w stronę domu. Z każdą minutą wydma nieuchronnie zbliża się do drzwi. A przecież kiedyś nie było jej tutaj. Mówią o tym ludzie, mówi o tym Mohamed, wyraźnie widać to także w krajobrazie osady, do której przyjechaliśmy wczoraj wieczorem. Domy we wsi N'Welki stoją na twardym, żwirowym podłożu, które dziś znajduje się miejscami kilka metrów pod piaskiem. Wydma wlała się tu, rozgościła między domami, zasypała podwórka i budynki. Część domów została już opuszczona przez dawnych właścicieli, a ich ruiny, kikuty murów, strzępy dachów wystają z piasku. Inni mieszkańcy jeszcze walczą.
Wychodzę na zewnątrz, idę na spacer po wsi. Widzę dzieci idące do przysypanej piaskiem szkoły, mężczyzn zmierzających do zasypanego meczetu, kobiety ciągnące przez połacie piasku baniaki z wodą. Te żółte, dwudziestolitrowe pojemniki, myślę sobie, mogłyby być symbolem Afryki. Od Mauretanii po Kenię, wszędzie tam, gdzie dzień zaczyna się od wyczerpującej podróży po wodę.
– To jest katastrofa klimatyczna w praktyce – wyjaśnia Mohamed Amar, siadając do parzenia herbaty. – W Europie jeszcze macie czas. Ale tu ludzie będą musieli opuścić te wioski. Pojadą do Nawakszut, niektórzy będą szukać drogi do Europy.
Osada N'Welki leży jakieś trzy godziny drogi na południe od Nawakszut, stolicy Mauretanii, przy głównej trasie prowadzącej w stronę Rosso, przejścia granicznego z Senegalem. Do granicy jest stąd może czterdzieści kilometrów. Wydmowy teren mógłby sugerować, że N'Welki leży pośrodku Sahary. Nie, wieś znajduje się w pasie Sahelu, czyli rejonie przejściowym między pustynią na północy a sawannami na południu.
Sahel to słowo wielu znaczeń. W sensie geograficznym pas Sahelu rozciąga się od Mauretanii, przez Mali, Niger, Czad, Sudan aż po Erytreę. Mniejsze połacie Sahelu leżą też w północnych częściach Senegalu, Burkiny Faso, Nigerii i Etiopii. Politycznie Sahel to pięć państw: Mauretania, Mali, Burkina Faso, Niger i Czad. Jeszcze inna jest definicja klimatyczna: to rejon położony między izohietami (to linie łączące punkty na mapie klimatycznej o takich samych wartościach opadów) 200 i 500 mm. To też miejsce, w którym zachodzi proces głębokiego pustynnienia.