reportażysta, fotograf, aktywista

/gdy w 2018 dostałem nagrodę magazynu Kontynenty o wdzięcznej nazwie „Próg”, napisałem o sobie taki krótki tekst/

Wmuruję go sobie w drzwi. Tabliczką do góry. Niech przypomina, że warto, że trzeba, że to jednak fajne jest. Bo ja cholernym domatorem jestem. Najchętniej siedziałbym w domu, wychodził co najwyżej po bułki na dół do piekarni, albo z psem na skwerek. No bo wyjście to jednak zmiana i to wszystkiego naraz. A ja zmian nie znoszę, nie umiem, nie potrafię. Od zmian boli mnie głowa, wierci mnie w brzuchu, dostaję nerwów. Może to te trzy stałe znaki w horoskopie. Renata tak mówi. Jakieś ascendenty w złym miejscu, descendenty w jeszcze gorszym, stałe planety, dramat ogólnie. Wygląda na to, że według gwiazd mam mobilność betonowego bloku. Z dwoma stałymi znakami nie jest łatwo, a ja mam trzy. Nie wiem w zasadzie co one oznaczają, ale Renata zawsze mi o nich przypomina, gdy mi się nie chce wyjść. Tak ze zrozumieniem, że po prostu tak mam, trochę jakby immanentna cecha charakteru albo geny. Nie zmienisz i już. Znajomi się zawsze ze mnie śmieją, że aspołeczny jestem, że trudno mnie z domu wyciągnąć. No bo jestem, najlepiej mi samemu i bez zmian. A żeby wyjść to jednak trochę społecznym trzeba być.

To podróżowanie od czasu do czasu to coś dziwnego w moim przypadku. Coś w poprzek naturze, zakrawa to wręcz na skłonności sadomasochistyczne. Okropnie trudno mi się przekracza próg, ten w moich drzwiach. Okupione jest to tygodniami zastanawiania się czy na pewno dobry temat, czy aby teraz, czy może później, albo kiedy indziej, może jednak coś innego. Uwiera mnie to i dręczy jak zbyt wąskie spodnie. Chodzę jak struty zanim wyjdę. Miałem już takie przypadki, że ktoś inny pojechał, napisał, wydał, bo nie zdążyłem wyjść z domu.

No to jadę. Razem z tymi moimi trzema stałymi znakami, razem z betonowymi planetami przyspawanymi do nogi. W niestałość i zmienność stałą. Przez próg i na wschód. Do tego bez tematu. Pokręcę się po prostu. Tym razem zupełnie inaczej, pod każdym względem w zasadzie.

 

Bartek Sabela – lodzermensch prosto z Bałut, szlachetny rocznik 1982. Jako autor książek debiutował w 2013 roku książką „Może (morze) wróci”. Opowieść o Uzbekistanie i ginącym Morzu Aralskim została nagrodzona Bursztynowym Motylem oraz Nagrodą Magellana. W październiku 2015 roku w Wydawnictwie Czarne ukazała się jego druga książka „Wszystkie ziarna piasku” o Saharze Zachodniej, ostatniej afrykańskiej kolonii, wyróżniona Afrykasem 2015 przez Fundację Afryka Inaczej i nominowana do Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

W kwietniu 2017 wydał trzecią książkę „Afronauci” – reportaż o pewnym Zambijczyku, który pięćdziesiąt lat temu chciał zostać pierwszym człowiekiem na Księżycu, a w marcu 2023 roku ukazała się jego reportaż o przemysłowej hodowli zwierząt „Wędrówka tusz”, który otrzymał nagrodę Grand Press dla najlepszej książki reporterskiej roku. W 2024 został laureatem 6. edycji Nagrody PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii tekst za opublikowany na łamach „Pisma” reportaż pt. Kraina obiecana. Sabela pisał także reportaże z Demokratycznej Republiki Konga, Kenii, Algierii, Bhutanu, Mauretanii, Nigru oraz Polski m.in. dla magazynów „Duży Format”, „Kontynenty”, „Podróże” i „Pismo”.