Pic na wodę
Reportaż | 22 października, 2024
ŁĄCZĘ SŁOWA

W Polsce nawet katastrofy ekologiczne następują zgodnie z prawem. Kompetencje poszczególnych organów kontrolujących stan wód są tak rozdrobnione i niepowiązane ze sobą, że latem 2022 roku każdy zrobił swoje, a Odra i tak umarła.

(współpraca Nancy Waldmann z redakcji MOZ.de)

Jest 26 lipca 2022 roku. W położonych w połowie drogi między Opolem a Wrocławiem Lipkach (206 kilometrów od źródła Odry na południowo-wschodnim zboczu wzgórza Fidlův kopec w Czechach) mieszkańcy obserwują śnięte ryby unoszące się na powierzchni rzeki. W ciągu następnego tygodnia Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ) w Katowicach oraz Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) we Wrocławiu dostają zgłoszenia od wędkarzy i mieszkańców o niespotykanej liczbie martwych ryb na odcinku Odry między Brzegiem (197 kilometrów od źródła) a Oławą (214 kilometrów od źródła). Badania Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego z Wrocławia wykazują podwyższone pH wody oraz większą zawartość jonów fosforanowych, azotanowych i azotynowych. Temperatura powietrza w zachodniej części kraju sięga 35 stopni Celsjusza. Woda w Odrze ma miejscami 25 stopni, w Kanale Gliwickim (wybudowanym przed wojną, by połączyć Odrę z Gliwicami) ponad 28 stopni. Od kilku tygodni trwa susza.

Pomór odrzańskiej fauny 4 sierpnia dociera do Głogowa (393 kilometry od źródła), pięć dni później do Krosna Odrzańskiego (516 kilometrów od źródła). Kolejnego dnia tysiące martwych ryb pojawiają się na całym odcinku Odry wzdłuż granicy polsko-niemieckiej.

Między 6 a 8 sierpnia wzrasta pH wody w Odrze, podobnie dzieje się ze stężeniem chlorofilu, spada zaś zawartość azotu, co świadczy o masowym zakwicie glonów. Potwierdzają to zdjęcia dostarczone przez satelitę Sentinel-2, przeanalizowane przez specjalistów z Instytutu Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego imienia Leibniza w Berlinie. Stacja monitoringu we Frankfurcie nad Odrą notuje silny wzrost zasolenia wody.

André Schneider nie pamięta, czy jego telefon zawibrował bardzo wcześnie rano 8 czy 9 sierpnia. Trzydziestodziewięciolatek jest odrzańskim rybakiem w szóstym pokoleniu. Prowadzi gospodarstwo rybackie w Kuhbrücke, na wysokości Kostrzyna, w tym kemping, pensjonat i sklep rybny. Ma w ofercie lokalne ryby, jak sandacze, wędzi sumy. Tamtego ranka zadzwonił do niego znajomy rybak, mówił o „stosie martwych ryb”. „Cóż, jest lato” – odpowiedział sennie Schneider. Następnie znajomy wysłał zdjęcia, które wstrząsnęły Schneiderem tak, że wyskoczył z łóżka. Nigdy nie widział tylu śniętych rybich ciał[BS1] .

Dopiero 11 sierpnia, gdy na całej długości Odry wyławiane są już ich dziesiątki ton, prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie (PGW WP, agencja rządowa skupiająca regionalne zarządy gospodarki wodnej) Przemysław Daca przyznaje, że doszło do poważnej katastrofy ekologicznej. Rodzina Schneiderów spędza ten dzień z pomocnikami, usuwając zwłoki ryb. Na odcinku 500 metrów zebrali, jak szacuje André, od 500 do 800 kilogramów. W Niemczech, podobnie jak w Polsce, mieszkańcy, wędkarze i pracownicy urzędów lokalnych usuwają cuchnące masy ryb, chociaż odpowiedzialność za Odrę jako federalną drogę wodną leży po stronie władz centralnych.

Dwunastego sierpnia, ponad dwa tygodnie po tym, jak w Lipkach zaobserwowano pierwsze martwe ryby, mieszkańcy województw zachodniopomorskiego i lubuskiego otrzymują alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa: „Uwaga! Zanieczyszczona woda w Odrze. Nie kąp się w Odrze i nie używaj wody z rzeki. Śledź komunikaty sanepidu”. Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki dymisjonuje Dacę oraz głównego inspektora ochrony środowiska Michała Mistrzaka.

Trzynastego sierpnia komendant główny Policji Jarosław Szymczyk wyznacza nagrodę w wysokości miliona złotych za wskazanie sprawcy katastrofy na Odrze. Tymczasem na konferencji w sztabie kryzysowym premier Morawiecki przyznaje, że o sytuacji na Odrze dowiedział się dopiero 10 sierpnia. Tego samego dnia nadburmistrz Frankfurtu wzywa do trzymania się z dala od rzeki.

Czternastego sierpnia federalna ministra środowiska Steffi Lemke z partii Zielonych spotyka się w Szczecinie z polską ministrą środowiska i klimatu Anną Moskwą. Politycy z Berlina wyrażają rozczarowanie brakiem informacji z Polski, ci z Warszawy złoszczą się na niemiecką tezę o zatruciu rtęcią, którą naukowcy szybko odrzucili.

Osiemnastego sierpnia Moskwa ogłasza, że Instytut Rybactwa Śródlądowego zidentyfikował w próbkach wody glony Prymnesium parvum. Równolegle taką samą diagnozę stawia wspomniany już berliński Instytut Ekologii Słodkowodnej i Rybactwa Śródlądowego. Prymnesium parvum są człowiekowi dobrze znane. Potocznie zwane złotymi algami, stanowią gatunek inwazyjny. Lubią zasolone, stojące wody, obfite w związki azotu i fosforu. Na nagłą zmianę warunków środowiskowych reagują wyrzutem silnej toksyny – prymnezyny – zabójczej dla organizmów oddychających skrzelami. Pierwszy raz zakwity tych alg opisano w 1920 roku; w latach 40. glony rozprzestrzeniły się w słonawych stawach w Izraelu, gdzie były główną przeszkodą w hodowli ryb. W Ameryce przypadki toksycznego zakwitu złotych alg notuje się od lat 80. w kilkunastu stanach. Masowe umieranie ryb stwierdzono również w Australii i Chinach. W 1989 roku algi zdziesiątkowały hodowle łososi u wybrzeży Norwegii, rok później zniszczyły populacje ryb w holenderskim rezerwacie Botshol i w cieśninie Dragsfjärd, w południowo-zachodniej Finlandii. W 2007 i 2008 roku rozległy zakwit alg obserwowano na Bałtyku. Tajemnicą pozostaje, jak złote algi znalazły się w Odrze.

Podczas narady Polsko-Niemieckiej Rady Ochrony Środowiska 29 sierpnia w Bad Saarow Steffi Lemke i Anna Moskwa stoją ramię w ramię przed mikrofonami. Obie potwierdzają tezę o złotej aldze. Zgadzają się również, że polscy i niemieccy eksperci powinni współpracować, by znaleźć przyczyny katastrofy. Nie uda im się jednak porozumieć co do prowadzenia prac nad regulacją Odry. Na początku września rząd Brandenburgii żąda, aby „zrzuty substancji do Odry, które są krytyczne dla środowiska, zostały natychmiast zatrzymane”. Należy, postulują Niemcy, ustanowić transgraniczny rejestr zrzutów. Brandenburgia przedstawiła to żądanie stronie polskiej, ale ta, według niemieckich Zielonych, je blokuje.

Niespełna dwa miesiące po szczycie katastrofy, 29 września, Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy (IOŚ-PIB) prezentuje rządowy wstępny raport pod redakcją profesorki Agnieszki Kolady. Liczący 259 stron dokument zamówiony przez Ministerstwo Środowiska i Klimatu współtworzyło czterdzieścioro sześcioro ekspertów i ekspertek z trzynastu ośrodków naukowych i czterech urzędów państwowych. Punktem wyjścia były badania martwych ryb oraz analizy chlorofilu na podstawie zdjęć satelitarnych. Nie stwierdzono oznak chorób bakteryjnych, wirusowych czy wskazujących obecność toksycznych związków związanych z przemysłem. Ryby umierały wskutek gwałtownie działającej prymnezyny. Szybki rozwój glonów i wyrzut toksyn był skutkiem nałożenia się wielu czynników: wysokiej temperatury, niskiego stanu wód i ich wolnego przepływu, a przed wszystkim dużego zasolenia wody. Raport IOŚ-PIB potwierdził również, że stan wody w Odrze jest zły od lat.

Algi spadły polskiemu rządowi z nieba. Wszakże to jednokomórkowe rośliny, a zatem katastrofa miała przyczyny naturalne. „Coraz więcej wskazuje, że sytuacja na Odrze była zdarzeniem o charakterze naturalnym, gdzie nie było specjalnych, wielkich zrzutów substancji chemicznych – ani rtęci, ani innych, którymi nas straszono” – mówił 25 sierpnia w TVP premier Morawiecki. – „Uważam, że lepiej, że w tym przypadku przyroda to spowodowała – wtórował mu poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński. – Wobec przyrody człowiek jest bezradny”.

czytaj cały reportaż

Reportaż powstał dzięki stypendium Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.

Mur nadziei
Kraina obiecana