Polska szukała ropy w miejscu, gdzie wojsko zrzucało wcześniej napalm
(Duży Format 21.11.2016)
Musicie się szybko spakować – usłyszeli od ochrony Polacy szukający ropy w Afryce. – Zabierzcie tylko małe plecaki, najpotrzebniejsze rzeczy, zarządzono ewakuację – usłyszeli od ochrony Polacy szukający ropy w Afryce.
– Ale przed kim uciekamy? – spytali. W środku nocy dzwonią do Polski, do szefa. Nic nie wie.
Geofizyka Kraków to bliska bankructwa spółka należąca do państwowego Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Ostatnie lata to pasmo porażek. 2009 rok – w Pakistanie zamordowano jednego z jej pracowników i spółka wycofała się z kontraktu. 2011 – w Libii wybucha wojna, znów powrót do domu, na pustyni zostaje drogi sprzęt, firma tonie w kredytach. Do tego zawiedzione nadzieje związane z gazem łupkowym w Polsce.
W 2015 roku prezesem zostaje Filip Moczydłowski, który zapowiada restrukturyzację i powołuje grupę osób, by ruszyła w świat i szukała kontraktów. Jedna z tych osób trafia do Maroka, które chce szukać pod Saharą ropy i gazu. Zadłużenie Geofizyki w tym roku, to 95 milionów złotych. Wiosną 2016 roku Geofizyka Kraków ogłasza sukces – firma zrealizuje kontrakt na badania geofizyczne, by sprawdzić czy pod pustynią może występować ropa. Na miejsce jedzie ekipa kilkunastu pracowników i wart kilka milionów dolarów sprzęt. Powstaje baza otoczona drutem kolczastym pilnowana przez marokańskie wojsko. Polacy zatrudniają blisko stu miejscowych.
Jeden z pracowników Geofizyki, który chce pozostać anonimowy: – Teren, na którym pracujemy, jest rozległy. Dojazd w niektóre miejsca zajmuje ponad trzy godziny. Strona marokańska nie pozwala nam pracować po zmroku, zakładać roboczych obozów poza bazą. A jeszcze bardzo wysokie temperatury i świadomość, że okoliczne piaski mogą kryć miny.
Pracę Polaków można porównać do badania USG. W teren wysyłane są specjalne ciężarówki z aparaturą, która wysyła w głąb ziemi fale dźwiękowe. System umieszczonych na powierzchni geofonów te fale zbiera i tak powstaje obraz geologicznej budowy terenu, na podstawie którego można wytypować złoża ropy lub gazu. Ale rejon Sahary to teren zbudowany z bardzo twardych skał. By rozłożyć siatkę geofonów, niezbędne są czasochłonne odwierty. Ciężarówki nie radzą sobie ze zbyt trudnym terenem, więc potrzebne są buldożery, by zbudować dojazdy. Rosną koszty, ucieka czas, a jeszcze miejscowi pracownicy chcą podwyżek. Ale pod koniec czerwca prace nabierają tempa, zapowiadało się, że do jesieni Geofizyka wywiąże się z kontraktu.